Wysłany: Wto 04 Lip, 2006 22:49 nasze największe wpadki
no więc tak pojechałem do szwagra, przy okazji teśc mówi do mnie żebym wyczyścił kompa. otworzyłem skrzynkę, i zaczynam psikać sprężonym powietrzem. wchodzi teść i mówi żebym poszedł do łazienki kurzyć byłem w trakcie czyszczenie coolera na karcie graficznej. więc poszedłem do łazienki i psikam dalej. w pewnym momencie wybuch i wielki płomień, czyściłem zbyt blisko bojlera i sprężone powietrze wybuchło (posiada w skladzie butan), opaliło mi z deka wlosy, karcie nic sie nie stało
_________________ wszyscy mówią lama, a zagraje se jakiś z okularami jak stępień
Rozespany z samego rana poszedłem robić "kawę". O to przepis jak robię gdy zostaję wyrwany ze snu [i zwyczajnie miesząją się odruchy]
1. Bierzemy kubeczek
2. Wsypujemy łyżeczke kawy
3. Zalewamy wrzątkiem.
4. Zamiast mleka wlewamy browar.
W ekstremalnym przypadku, kiedy cały manewr robiłem po raz pierwszy, na koniec docisnąłem jeszcze cytrynę bo stwierdziłem że coś "nie wyszło". Powyższa kawa niestety wychodzi mi dosyć często, jeśli rano widzę jakąś puszkę w lodówce -.-
Ja pare lat temu miałem skoki DSJ kolega chciał żebym mu przyniósł więc wziąłem dyskietke
wgrałem to co wgrałem ... zanosze do kumpla włanczam i niechodzi myśle sobie co jest ... u mnie chodziło ... dopiero po chwili okazało się, że wgrałem skrót ... więc nic dziwnego, że u mnie chodziło a u niego nie ...
na studiach na 3 roku (Hotelarstwo i Turystyka) miałem egzamin poprawkowy - ostatni termin - z czego nie pamiętam. Ale wiem, że jak to bywa na studiach przyszedłem w stanie wczorajszym (wymiętolony umysłowo), a że na poprzedniej poprawce zasnąłem (zdarza się każdemu jak się czeka na ściąge - ile można udawać że się myśli) wykładowczyni była dość uwzięta na mnie. Jak zwykle bywało w mojej tradycji studiowania - poszedłem na pandę ("pan da trójkę" - dla nie wtajemniczonych) coś tam napisałem, coś tam ściągnąłem od podobnego do mnie geniusza i zostało mi ostatnie pytanie, które musiałem wypisać "rodzaje turystyki" - a więc piszę : jakieś tam rowerowe, piesze, biznesowe itp badziewie i już mi się kończył czas a został ostatni typ i tak sobie myśle "cholera jak się nazywa ten rodzaj jak się chodzi po jaskiniach" tak myślę, myśle ..... i dzięki mej wczorajszej świerzości umysłu napisałem
"jaskiniołazictwo"
i wiecie że zaliczyłem babce się spodobało - powiedziała że większego idioty nie spotkała i że nie ma ochoty mnie dalej oglądać (oczywiście zapytała wcześniej czy będe powtarzał semestr w tej szkole - na co ja odpowiedziałem dumnym bełkotem "oszywiście"
takich przygód miałem więcej ale nie chcę mi się was zamęczać
_________________
Czarna* [Usunięty]
Wysłany: Pią 14 Lip, 2006 19:27
WEGier napisał/a:
"jaskiniołazictwo"
hehehe dobre...:D napisałbyś cos jeszcze... a nie tak sam dla siebie:D:D
Upał daje się nam popalic...a mi to juz wogole... wszyscy wiedza jaka patelnia panuje na dworze...a co dopiero w budynkach bez klimy...u mnie w pracy wszyscy pracownicy maja swoje wiatraczki, wiatraki ......a nawet po dwa i własnie sobie w taki sposob umilamy zycie...jedna z kolezanek porwala nam duzy..wzasadzie ten największy, wiatrak ktory najbardziej i najmocniej umilal nam zycie, wiec mowie co niej: "Brydzia tam pod biurkiem Reni Reczkowskiej sa dwa nieuzywane, taki maly i sredni, wiec zamienmy sie..." kolezanka Renia nazywa sie tak naprawde RYBCZYŃSKA.. zwykle przejęzyczenie...dzieki bogu nie bylo zadnego klient, sama brydzia niebardzo zrozumiala ze zrobilam gafe... ale za to ja niesamowicie sie spalilam bo spojrzenie oraz smiech dwoch innych osob zabijalo mnie na wstepie....a ja czułam ze wrecz plone..lecz nie z upalu ale ze wstydu....
oj ja to mialem przyapdek lol moja dziewczyna ma na imie ela. ja swego czasu musialem jezdzic nauka jazdy 'L'... wiadomo ... kazdy musi... (mowi sie ze ejzdzi sie elka czy jakos tak )
cala historia zaczyna sie w poranek (14 godzina) po weselu kuzynki. spalem jak zabity (dobrze rozrobili spiryt) a ktos mi dzwoni na kom. olalem caly tel bo myslalem ze dzwoni moj instruktor jazdy i chce sie umowic na lekcje... zero stresu spie twardo dalej.
wieczorem sie budze batrze na kom. olalem bo zadzwonilem na komorke to intruktora, ale tel zapisalem sobie.
3-4 dni pozniej mialem do niego przedzwonic bo nie wiedzial co i jak z autem. no ok. ja zadowolony wykrecam jego domowy numer (ten co zapisalem)... odbiera jakas babka, a ja do niej z tekstem "dziendobry, dzwonie tu matusz dzwonie zeby umowic sie na jazde elka"... baba w sluchawce do mnie "prosze poczekac"... ja tu mysle ze tam jakas firma wielka nauk jazdy i szukaja ludzi zeby ze man pogadac itp... a tu do sluchawki podchodzi moja dziewczyna ela. ja zdebialem, czaicie tak powiedziec do matki dziewczyny? :> mielismy w trojke polewke przez tydzien
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach